Czechowice
W klubie od: 08.05.2005
Ilość komentarzy: 7
Ilość postów: 32
Ilość wyświetleń: 7498
Sturt - tak się dziwnie składa, że jestem i działam w OSP.
Ty rozliczał się nie będziesz, więc zostaw to tym, którzy mają to w swoich rękach.
To do kogo dziennikarze zadzwonią nie powinno cię interesować, bo z pewnością zadzwonią do kogoś poiformowanego jak np. Koordynatora Służb Ratowniczych, który miał rzetelne informacje na ten temat.
Niestety w przeciwieństwie do ciebie skoro wypisujesz jako "stanowiskowych" ludzi niekoniecznie już funkcjonujących na tych stanowiskach... Próbujesz udowodnić, że się znasz, ale coraz mniej skutecznie.
Ja nie twierdzę, że jestem Alfą i Omegą i chodzącym ideałem. Może nie załadowałam 150 worków z piaskiem, ale 149. Ale zanim napisze się tutaj jakieś zarzuty trzeba się zastanowić nad ich podstawą.
Jeśli tak zależy ci na dyskusji uważam, że jest dość prosty sposób na rozwianie Twoich wątpliwości. Wystarczy przyjść na zebranie Grupy PCK albo OSP i zasięgnąć prawdziwych informacji twarzą w twarz, a nie obrażać domysłami wszystkich na forum.
Robienie fotograficznych albumów z powodzi?? Chyba normalne jest we spółczesnym świecie gdzie każdy sięga co chwilę po aparat, czy telefon, że ktoś dokumentuje pracę. Jestem przekonana, ż gdyby nie było żadnego zdjęcia to ktoś napisałby, że nikt nic nie robił, bo nie ma na to dowodów.
Dlaczego koordynatorem służb ratowniczych zostaje szef najmniejszej Grupy??? Nie wiem skąd wniosek, że najmniejszej, ale nie dość, że jest to Prezes Grupy PCK to jest to również wieloletni członek OSP Czechowice - o ile się nie mylę członek zarządu, doświadczony i obeznany, utrzymujący kontakt z władzami. Potrafił utrzymac kontakt z dostawcami, służbami, urzędem. Myślisz, że lepiej było powołać kogoś obcego, wyciągniętego z rzeczywistości czechowickiej?
Członkostwo w OSP i PCK jest wolontariatem. Nikt nie skupia się na liczeniu godzin i podziale pracy. Każdy sprawdza się tam gdzie jest w danej chwili potrzebny, a pewien zakres obowiązków jednak się pokrywa.
Tak się dziwnie składa, że ratowników nie było 10 tylko przynajmniej raz więcej, a poza tym spora część Grupy Ratownictwa PCK ( co nie ma zbyt wiele z "krwiodawcami)"jest też członkami OSP więc kwiatkiem nie była.
Trzeba było pojawić się na ul. Barlickiego i w Zabrzegu i policzyć czerwone i czerwono-czarne mundury, zobaczyć PCK, ZHP, wojsko i strażaków przy pracy i przygotować kilka worków, a nie teraz wymądrzać się.
Swoją drogą bez namiotu i karetki byłyby narzekania, że Grupa w mieście jest i nic nie robi. Aktualnie z tego co mi wiadomo namiot rozłożony jest w Zabrzegu i rozdaje środki higieniczne, oferuje pomoc, ale za chwilę się ktoś wypowie, że też nic nie robi i jest kwiatkiem do kożucha.
Realia czechowickie po prostu przytłaczają, bo ludziom nic się nie podoba. Gdy ładując worki z piaskiem ktoś pyta "po cholere tu pani jest", a za chwilę bije się by móc ten worek wrzucić do swojego auta, a nie czekać pół minuty dłużej na swoją kolejkę to drażni. Albo gdy przyjeżdża ktoś i prosi o "dwa worki tego piasku do piaskownicy i trzy tego do betoniarki". Ręce opadają.
Teraz nie podoba się wielu, ale przyjść i zaproponować bezinteresowną pomoc potrafiły tylko jednostki. Kto był ten widział, że dziewczynom łopata była niestraszna, a nawet pojawiła się grupa dzieciaków do wiązania worków co również było bardzo pomocne.
Jednakże lepiej posiedzieć przed kompem i ponarzekać nie znając realiów i sugerując się gdzieś wyczytanymi, zasłyszanymi rzeczami i domysłami.
Z racji tego, że nie mam dostępu do maila podawanego przy rejestracji mojego loginu na portalu proszę o informację odnośnie odebrania zaproszenia na adres koleszankaa@o2.pl
Ostatni spektakl na którym byłam można zaliczyć do tych mniej poważnych, a na myśli mam „Sztukę kochania” z krakowskiego teatru STU – tak popularnego za sprawą benefisów jakie mają tam miejsce. To nieprawdopodobne, ale w tak niepozornym miejscu powstają takie sztuki. Aktorzy - między innymi Beata Rybotycka i Łukasz Rybarski wspaniale spisali się w ich rolach. Spektakl Zbigniewa Książka wzbudził we mnie wiele uczuć, głównie te pozytywne. Temat jaki poruszono został ujęty w taki sposób, iż dosadnie zostało przekazane widzowi spostrzeżenie o uprzedmiotowieniu miłości, jej konsumpcji i zmianie jej wizerunku w dzisiejszych czasach. Poprzez absurdalne sytuacje aktorzy ukazywali wprost obecną sytuację. Nie zabrakło sceny w nocnym klubie, wizyt u seksuologa, czy też aluzji do „miłosnej” sytuacji politycznej. Ta pikanteria połączona z dobrym humorem, śmiałymi tekstami i gestami oraz idealnie dobranymi piosenkami gwarantowała odrobinę przemyśleń i mnóstwo śmiechu. W tym przypadku teatr pozwolił mi wrócić do domu w dobrym nastroju i z trochę innym podejściem do życia. „Sztuka kochania. Sceny dla dorosłych” to spektakl godny polecenia widzom młodym i nieco starszym, bo każdy może tam odnaleźć odrobinę siebie. Mam porównanie z innymi spektaklami teatrów w Krakowie, Bielsku, Oświęcimiu i innych… Ten jednak był zupełnie inny – jakby poza formą – dlatego tak mi się podobał. Może też czekałam do 18stki by móc go obejrzeć, może sprzedawanie skarpetek w przerwie spektaklu, czy też naturalność zachowania aktorów, gdy w pewnym momencie jeden z nich nie wytrzymując wybuchnął śmiechem, a z nim cała widownia, albo granie z widownią poprzez rozmowy – to wszystko bardzo mi się podobało.
P. S. Nie umiem o teatrze w kilku zdaniach ;P
Co najbardziej podoba się mi w spektaklach teatralnych?
Gdy wchodzę do teatru zostawiam za sobą rzeczywistość. Należy tylko jeszcze zdjąć płaszcz, zająć odpowiednie miejsce i przenieść się w inny świat. Czasami jest on podobny do tego za drzwiami, czasami przypomina historię z XV w, czasami ukazuje zgubioną przyszłość. To co dzieje się na deskach teatru budzi w człowieku emocje. Bywa, że po policzku spłynie łza – ze wzruszenia, z radości, czy tez smutku, bądź przywołanych wspomnień… I nie ważne czy jest to teatr w Krakowie, gdzie zobaczyć znane twarze w zupełnie innych odsłonach, czy jest to Teatr Polski w Bielsku, czy amatorskie, szkolne przedstawienie – każde z nich tworzy specyficzny klimat, którego nie można odczuć na seansie w kinie, czy przed szklanym ekranem telewizora. Nie ma też znaczenia, czy dany spektakl mi się podobał czy nie. To kwestia gustu, natomiast zawsze jest coś co się mi podoba.
Klimat, który widz odczuwa podczas spektaklów jest czymś niedoopisania. Tworzy go bliskość widza i aktora, tworzy go specyficzna więź jaka między nimi powstaje, która pozwala grającym przekazywać otoczeniu w sposób autentyczny, prawdziwy to co chcą przekazać. Owa bliskość, gra aktorów ,ich pomyłki, głosy, muzyka, światło, mrok – to również buduje ten klimat.
Czasami, mimo iż jesteś widzem możesz wziąć udział czynnie. Kiedy wyjdziesz na środek sceny, bądź popatrzysz choć chwile występującemu w oczy nie zapomnisz tego uczucia na długo.
Jednak gdy samemu tworzy się przedstawienie, jest się aktorem – amatorem, uczucia towarzyszące temu trochę się różnią. Jest to co prawda niepewność i skupienie uwagi, ale jest to również trema, i potem satysfakcja. Można stać się zupełnie innym człowiekiem, można powiedzieć coś, czego nigdy by się nie powiedziało.
Są to uczucia, które gwarantuje tylko teatr. On przenosi w inny świat – świat sacrum. W ówczesnym zabieganym świecie do teatru chodzą ludzie w których tkwi jeszcze odrobina normalności i kultury. Każda sztuka niesie ze sobą jakąś puentę i może to właśnie dzięki niej istnieją jeszcze tacy ludzie. Myślę, że oni na co dzień wiele nie grają i nie zakładają tak często masek, jak inni. Bo teatr kreuje ludzi.
Za to właśnie lubię teatr. Za Beatę Rybotycką w roli kochanki, czy Dariusza Gnatowkiego jako wariata. Za klimat, za wartości jakie niesie, za oderwanie się od codziennych myśli, napięcie i za kreowanie ludzi. Można by tak długo wyliczać…